środa, 27 kwietnia 2011

Farmona, Herbal Care, Szampon brzozowy

Chciałam wam dzisiaj pokazać ostatnio kupione przeze mnie lakiery w tym jeden na moich paznokciach, ale mój aparat padł, więc postanowiłam opowiedzieć wam o aktualnie używanym przeze mnie szamponie.
Zdjęcie znalezione w internecie
Informacje z wizażu:
Szampon zawiera - zamiast drażniących detergentów - wyjątkowo łagodne dla włosów i skóry głowy substancje myjące na bazie kokosu, które skutecznie myją, oczyszczają i pielęgnują. Młode liście brzozy wzmacniają włosy i nadają im jedwabisty połysk i miękkość, a opatentowana kompozycja mikronizowanych białek pszenicznych wnika głęboko w cebulki i w strukturę włosów regenerując je od wewnątrz. Chroni przed szkodliwym działaniem promieniowania UVB, odżywia i odbudowuje zniszczoną substancję włosa. Dzięki zawartości bio-Complexu Witalnego włosy są miękkie, sprężyste i pełne energii.
Spektakularne efekty: odżywione, gładkie, pełne blasku włosy, długotrwała objętość
i odporność na uszkodzenia.
Szampon naturalny, łagodny dla włosów, przyjazny dla środowiska. Wyprodukowany na bazie krystalicznej, górskiej wody źródlanej, zawiera roślinne składniki z czystych ekologicznie terenów. Nie zawiera SLS, formaldehydu i parabenów.
Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Betula verrucosa, Cetrimonium Chloride, Sodium Chloride, Sodium Hydroxypropyl Oxidized Starch Succinate, Hydrolyzed Wheat Protein, Parfum, Phenoxyethanol, Benzoil Acid,Dehydroacetic Acid, Ethylhexylglycerin, Polyaminopropyl, Biguanide, Citric Acid, Disodium EDTA, 2-(4-tert-Butylbenzyl)proponaldehyde, Citronellol.


Na samym początku bardzo go nie lubiłam. Następnego dnia po myciu moje włosy były strasznie tłuste, a normalnie mogę myć je co dwa dnie i tylko grzywkę codziennie. Wolałam używać szampon Nivea, który mama dostała od kogoś w prezencie. Jednak postanowiłam, że wykorzystam go do końca i dostał kolejną szansę, którą świetnie wykorzystał.
W tamtym czasie szukałam sporo informacji o prawidłowym myciu włosów. Nie pamiętam już wszystkich informacji jakie znalazłam, ale jedną z tych rad, które zaczęłam stosować było rozcieńczanie szamponu. Normalnie wylewało się go na rękę i dodawało trochę wody. Dzięki temu szampon jest delikatniejszy dla włosów oraz lepiej się pienił.
W ten sposób zaczęłam ponownie stosować ten szampon . Efekty były świetne! Włosy miękkie, błyszczące, dokładnie oczyszczone. Nie wiem jak z plątaniem, ponieważ używam od kilku lat wyłącznie szczotki z naturalnym włosiem, a ona w ogóle nie ciągnie. Pod koniec notki napiszę coś o niej dokładniej, żeby nie przerywać znowu recenzji :). Wiele dziewczyn na wizażu narzeka, że szampon słabo się pieni, o tym też nie mogę nic powiedzieć z powodu rozcieńczania.
Nie podoba mi się opakowanie. Kiedy wiszę nad wanną, a z włosów mi cieknie woda ostatnie co chcę zrobić to odkręcanie buteleczki.
Zapach jest jakby dwuwarstwowy. Z tyłu czuję normalny "aromat" szamponu, a do przodu przebija się ziołowy. Nie przeszkadza mi.
Jest dość rzadki, więc z tego powodu może być mało wydajny, ale jak się uważa, żeby za dużo nie wyleciało to wcale taki nie jest.
Bardzo go lubi i jeśli nie podkusi mnie, żeby szukać lepszego to przy nim zostanę.
 
A teraz co do szczotki. Nie wiem z "czyjego" włosia jest. Jednak przypuszczam, że z dzika, ponieważ takich szczotek jak chyba najwięcej. Kiedy byłam mała, i jeszcze nie miałam mocno wycieniowanych włosów, miałam je strasznie gęste. Co się z tym wiązało każde czesanie kończyło się łzami, ponieważ okropnie mnie wszystko ciągnęło. Aż do czasu, kiedy moja mama przyniosła mi to cudo. Był to koniec ciągnięcia i wybawienie dla mnie. Mam ją do dzisiaj i wszystkim polecam, chociaż kusi mnie Tangle Teezer.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Rufin Cosmetics, Swiss O Par, Frottee Trockenshampoo

Informacja z opakowania:
Idealny do mycia na sucho pomiędzy normalnym myciem włosów. Fryzura pozostaje utrzymana w niezmienionym kształcie, jest gruntownie odświeżona i odzyskuję puszystość. Nie czekać, aż włosy się pozlepiają - lepiej stosować szampon częściej i oszczędniej.
Skład: Butane, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Alcohol denat., Parfum, Distearyldimonium Chloride, Limonene, Isopropyl Alcohol, Aqua.
Właścicielki grzywek znają pewnie ten problem, kiedy włosy nie potrzebuję codziennego mycia, ale grzywka tak. Nie zawsze mam ochotę, chęci lub czas, żeby samą ją myć. Dlatego kupiłam ten szampon.
Od początku zaznaczę, że go nienawidzę. Jest to nienawiść szczera i średnio uzasadniona. Szampon działa. Włosy (lub w moim przypadku grzywka, bo inaczej go nie używam) są świeższe. Jednak wszystko mnie w nim denerwuję.
Porobiłam zdjęcia podczas mojego mycia grzywki tym szamponem jednak efekt przed i po jest dość mizerny i nie wiem czy jest sens w ogóle wam to pokazywać czy lepiej poczekać aż będzie się normalniej zachowywał.
Dobra, pokaże wam.
Producent zaleca używać tak tego produktu:
1. Dokładnie wyszczotkować włosy.
Moja specjalnie zapuszczona dla was grzywka, nie uciekajcie z krzykiem:)
2. Równomiernie rozpylić niewielką ilość szamponu na włosy pasmo po paśmie z odległości około 20 cm, pozostawić na chwilę do wyschnięcia.
Rozpylony produkt. Pierwszy raz jak go użyłam to cała grzywka była taka biała. Teraz już tylko w niektórych miejscach. Nie wiem czemu.
3. Dokładniej wytrzeć włosy ręcznikiem...
Po wytarciu ręcznikiem. Jestem siwa :D
...i starannie je rozczesać
Po długim wyczesywaniu.... Mam siwe pasemka i łupież.
...(ewentualne pozostałości pudru usunąć przy pomocy suszarki do włosów)
Odpuściłam sobie to, ponieważ raz próbowałam i skończyło się na nerwach, i uznaniu, że szybciej bym tą grzywkę umyła.
Nie wkleję wam efektu końcowego, ponieważ nie wyszło mi tym razem. Nie wiem czemu, zawsze włosy były odświeżone, a wtedy tylko troszeczkę.
Czemu nienawidzę tego produktu skoro działa?
- Jak wyżej, szybciej umyłabym i wysuszyła włosy zanim usunę ten proszek.
- Jest nie wydajny - użyłam kilka razy a już czuję, że się kończy.
- Cały dom jest w białym proszku.
- Jestem siwa i mam łupież jak tego nie wyczeszę wystarczająco dokładnie (zajmuję mi to ok. 10 min)
- Kiedy "psikam" na grzywkę czuję, że moje czoło też szczodrze dostaję co nie jest przyjemne, ponieważ:
a) szampon zawiera alkohol
b) jest zimne
c) przez cały dzień moje czoło jest dziwne (jak je dotykam to jest inne)
d) jest w białym proszku :/
Pod koniec wyczesywania. Pod spodem grzywki bardziej widać "siwiznę" niż na wierzchu. Dla jasności nie mam łupieżu.
- Śmierdzi - nie wiem czym śmierdzi, ale ten zapach mnie wyjątkowo denerwuję.

Może ten produkt nadałby się dla blondynek, ale dla szatynek i brunetek średnio polecam (jest za bardzo widoczny).
Jest dostępny w Rossmannie w cenie ok. 15-17 zł? Nie pamiętam dokładnie, ale coś takiego.

niedziela, 24 kwietnia 2011

Eveline, Extra Soft, Odżywczy krem do twarzy i ciała do każdego rodzaju skóry

Dzisiaj opowiem wam o naprawdę świetnym balsamie/kremie/maśle.
Informacja z wizażu:
Receptura szwajcarska. 24- godzinne nawilżenie ochrona, świeżość, miękkość, ukojenie skóry, doskonale wchłaniająca się formuła bez uczucia lepkośći. Doskonale wchłaniający się krem odżywczy łączy w sobie całe bogactwo formuły szwajcarskiej o właściwościach silnie nawilżających i kojących.
- z kompozycją zapachową
- 24-godzinne nawilżenie i ochrona
- świeżość, miękkość, ukojenie skóry
- doskonale wchłaniająca się formuła
- bez uczucia lepkości
Długotrwała ochrona i intensywna pielęgnacja.
Składniki aktywne: d-pentanol, alantoina, olej z awokado.

Skład: Aqua/Water, Mineral Oil, Cetearyl Alcohol, Petrolatum, Glycerin, Polybutene, Ceteareth-20, Isopropyl Myristate, Dimethicone, Avocado Oil, Ethylhexyl Methoxycinnmate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Panthenol, Propylene Glycol/Water/Hydrolyzed Silk, Polysorbate 20/PEG-20 Glyceryl Laurate/Water/Tocopherol/Linoleic Acid/Retinyl Palmitate, Glucose, Urea, Allantoin, Phenoxyethanol/Methylparaben/Butylparaben/Ethylparaben/Isobutylparaben/Propylparaben, DMDM Hydantoin, Fragrance, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional (Lilial), Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, (Lyral), Benzyl Benzoate, Alpha - Isomethyl Ionone, Benzyl Salicylate, Hydroxycitronellal, Citronellol, Geraniol, Benzyl Alcohol, Linalool, Limonene.

Uwielbiam ten krem! Dzięki niemu pierwszy raz mam naprawdę nawilżoną skórę! Nie dawały sobie z nią rady żadne balsamy z Avonu (kompletne dno), czerwony Garnier (mniejsze dno) itp...
W odkręcanym opakowaniu zamknięta jest dość gęsta, biała maź, która świetnie nawilża, nie zostawia tłustego filmu, szybko się wchłania i jest wydajna. Czego chcieć więcej?
Jego zapach jest kremowy. Nie pachnie niczym konkretnym. Nie przeszkadza.
Nadaję się do twarzy, także do całego ciała.
Można dostać go np. w Rossmannie, a kosztuję naprawdę mało! Ok. 6 zł.
Nieroztarty produkt
Wg mnie to produkt prawie idealny i pozostanę mu wierna!

Wesołych Świąt!

Chciałabym życzyć wam tego dnia wszystkiego co najlepsze!
Świąt spędzonych w gronie rodzinnym!
Dużo pyszności i czekolady!
Wszystkiego czego pragniecie, żeby stało się tego dnia!

sobota, 23 kwietnia 2011

Porównanie pudru Essence z LE Blossoms z pudrem Catrice z LE Urban Baroque


Dzisiaj mam dla was obiecane porównanie pudru Essence z LE Blossoms etc.:

Oraz pudru Catrice z LE Urban Baroque:

Oba mają różnokolorowe „plamki”, która jak się zmiesza dają naturalny kolor:
(Essence)

(Catrice)

Opakowanie bardziej podoba mi się z Catrice, które ma nawet lusterko.
Efekty dają bardzo podobne, a nawet identyczne. Kolor Catrice jest prawie biały, ale zlewa się ze skórą. Nie wiem jak było by to u osób, które mają bardzo ciemną karnację, ponieważ ja jestem dość blada.
Essence jest lekko ciemniejszy. Wymieszany daję żółtawy kolor.

(Catrice po lewej, Essence po prawej)

Chciałabym nam pokazać efekt na skórze, ale bardzo ciężko uchwycić to aparatem.
Puder z Catrice ma mocny, pudrowy zapach. Jest on dość denerwujący, ale na skórze się ulatnia. Puder z Essence nie pachnie tak mocno.
Cenowo Essence wychodzi lepiej. Ma 10g, a kosztuję 12,99. Catrice ma 9 g i kosztuję 17,99 zł.
Osobiście uważam, że nie ma sensu kupować obu pudrów.
Do gustu przypadł mi chyba bardziej puder z Essence, ale nie dam wam znać jak obu dłużej poużywam.
Mam nadzieję, że komuś pomogłam.

piątek, 22 kwietnia 2011

Nowości Essence i Blossoms etc.

 Przepraszam, że tak dawno nie pisałam. Miałam sporo nauki albo wiosna mnie wzywała i kiedy wracałam do domu było już ciemno, więc nie miałam możliwości zrobić zdjęć.
Dzisiaj chciałam wam pokazać kilka rzeczy, które nie dawno kupiłam. Wszystkie są z Essence.
Może zacznę od nowości. Jak pewnie większość z was wie, ostatnio duża część produktów została wymieniona na nową. Jeszcze nie wszędzie są nowości. U mnie nowa jest tylko 1 szafa, na 2 jeszcze czekam. Kupiłam tylko 2 rzeczy, ponieważ większość kosmetyków, które chcę jeszcze u mnie nie ma.
Do rzeczy:
Smokey eyes brush - pędzelek do rozcierania cieni. Można nim też nakładać. Jak na razie używał go tylko raz, więc nie mogę za wiele o nim powiedzieć. Jest bardzo miękki.
Lakier Colour&go Meet me now - piękny kolor, kojarzy mi się z jagodami z jogurtem:). Jeszcze nie użyłam go, ale dzisiaj pomaluję nim paznokci. Jeśli ładnie mi wyjdzie może wam pokaże:
 Wczoraj czekałam na koleżankę pod Naturą. Nie wierzyłam, że są jakieś nowe nowości, a co dopiero Blossoms etc. Żebyście widzieli moją minę jak zobaczyłam jeszcze pełną, czekającą na mnie, limitkę. Niestety do Polski nie dotarły wszystkie produkty. Jest puder, perfumy, 3 kolory cieni, 4 kolory lakierów (u mnie nie ma zielonego, na którym najbardziej mi zależało).
Kupiłam tylko puder, ponieważ z dwóch lakierów, które mi się podobały niebieski miał raczej chłodny odcień, a na moich rękach lepiej wyglądają ciepłe, a fioletowy był tylko trochę jaśniejszy niż No more drama, który posiadam.
Ten puder to świetny zamiennik dla tych co nie zdążyli kupić pudru z Catrice z UB. Dają prawie identyczny efekt. Niedługo pojawi się porównanie.
Chciałam też pokazać wam coś co przyszło do mnie wczoraj. Nie jest to żaden kosmetyk, ale wygrana w konkursie na fb.
Znacie Kota Simona? Tego uroczego niszczyciela? Jeśli nie to zapraszam TU. Ja uwielbiam tego kota.
Ostatnio na profilu Kota Simona na facebooku, kiedy wypełniło się quiz i było co 50 osobą wygrywało się kalendarz naścienny. Mi się udało!
Na szczycie każdej strony jest jakaś sytuacja z Kotem Simona:
A pod spodem kalendarz z wypisanymi świętami jak np. Dzień Czekolady.
Kalendarz na pewno zawiśnie na honorowym miejscu u mnie w domu.

A teraz pokaże wam, gdzie można coś wygrać:
- Tysiąc jeden pomysłów i pasji:
Szczegóły TU
 - Kobieta od podszewki:
Szczegóły TU
- u Cammie:
Szczegóły TU
- Rozdanie u AgathaRueDeLaPrada:
Szczegóły TU

niedziela, 17 kwietnia 2011

Rossmann, Isana, Handcreme Intensiv (Krem do rąk z 5% urea)

Dzisiaj zaprezentuję wam mój ukochany krem do rąk.

(zdjęcie nie moje, ponieważ mój głupi aparat znowu grymasi)
Informacje z wizażu:
Krem zapewnia skuteczną pielęgnację i ochronę bardzo suchej skóry.
Z zawartością cennego mocznika, masła shea jak również wartościowych substancji czynnych takich jak panthenol i wosk pszczeli. Szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy na skórze.
Skład: Aqua, glycine soja oil, glycerin, urea, sodium lactate, cetylalcohol, stearic acid, glyceryl stearate, butyrospermum parkii butter, cera alba, panthenol, carbomer, parfum, phenoxyethanol, methylparaben, ethylparaben, propylparaben, sodium hydroxide, xanthan gum, linalool, hexyl cinnamal, citronellol, geraniol, limonene.


Moja mama dostaję z pracy kremy do rąk Cztery Pory Roku. Zawsze pozostawiały u mnie tłusty film i bardzo tego nie lubię. Dlatego w tym momencie ważne jest dla mnie szybkie wchłanianie się..
Isana z mocznikiem to robi. Świetnie nawilża. Jest tania, można dostać ten krem za ok. 6 zł w Rossmannie.
Zapach nie do końca mi się podoba, nie pachnie niczym konkretnym. Jest wydajny.
Kiedyś gdzieś przeczytałam, że nie można go często używać, bo inaczej wysusza. Nie wiem czy to prawda.
Co tu można więcej napisać? Wszystkim polecam! Na prawdę świetnie nawilża :)

piątek, 15 kwietnia 2011

czwartek, 14 kwietnia 2011

Vipera, Correcteur 4U Look Smooth (Korektor do twarzy i okolic oczu)

Przepraszam, że nie pisałam ostatnio, ale miałam urwanie głowy w szkole. Jutro też nie za ciekawie, ale uznałam, że czas coś napisać :)



Informacje z wizażu:
Nowy korektor firmy Vipera został opracowany przez francuskich specjalistów.Jego zadaniem jest maskowanie cieni pod oczami, rozświetlenie i wygładzenie skóry okolic oczu, kamuflowanie miejscowych niedoskonałości cery oraz naczynek (wersja zielona). Dzięki zawartości emolientów korektor wtapia się w skórę, nie zostawia smug i zapewnia mękką aplikację, a także pielęgnuje skórę. Witamina E nawilża i działa antyrodnikowo, filtr UV chroni przed szkodliwym działaniem słońca.
Korektor jest bardzo trwały, nie zmienia koloru w ciągu dnia bez względu na warunki atmosferyczne i zmiany oświetlenia.
Skład: Hydrogenated Polydecane,Isopropyl Lanolate,Isodecyl Neopentanoate,Cera Alba,Octyldodecanol,Hydrogenated,Vegetable Oil,Oryza Sativa Cera,Ozokerite,Cera Camauba,Aluminum Starch Octenylsucciante,Tocopheryl Acetate,Talc,Propylene Glycol,Methylparaben,Propylparaben,BHT,Ascorbyl Palmitate,Glyceryl Stearate,Citric Acid,CI 77891,Mica,CI 77492,CI 77499,CI 19140,CI 42090.

Niestety ten korektor nie sprawdza się u mnie. Nie mam dużych cieni pod oczami, ale za to trudne do zamaskowania. Krycie jest średnie. Jak sprawdza się na niespodziankach na twarzy nie mogę powiedzieć, ponieważ nie było dobrego odcienia dla mnie i wzięłam 02 Beżowa Perła. Jest on trochę za jasny co pod oczyma nie przeszkadza, ale na twarzy już wygląda trochę dziwnie.
Konsystencja nie podoba mi się. Jest za twardy pod oczy. Trzeba ponaciągać skórę, żeby dobrze go rozprowadzić.
Jednak wiem, że ma dużo fanek, więc może u was się sprawdzi. :)

Mam do was pytanie: chcecie zdjęcia lakierów na moich paznokciach? Od razu ostrzegam, że najpiękniejszych nie mam, ale widziałam gorsze w internecie ;).

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Mały haul

Przy okazji robienia zdjęć błyszczyka sfotografowałam także moje przedwczorajsze zakupy, więc uznałam, że podzieję się z wami tym.
Kupiłam 2 lakiery:
- Bell Fashion colour 322
- Bell Pastel palette 1
Teraz mam na paznokciach Bell Pastel palette 1 i dość dobrze kryję, ale długo schnie. Co do trwałości na razie nie mogę się wypowiedzieć.
Kupiłam także Rufin Cosmetics, Swiss O Par, Frottee Trockenshampoo (Suchy szampon w sprayu).
Dzisiaj pierwszy raz go wypróbowałam, na grzywkę. Kiedy popsikałam nim włosy zostały biały puch (?). Zgodnie w instrukcją odczekałam chwile i wytarłam ręcznikiem. Wtedy pozostał już tylko taki białawy ślad. Zaczęłam wyczesywać i zostałam siwa. Z tyłu opakowania pisało, że jeśli pozostanie biały proszek to należy użyć suszarki. Tak też zrobiłam. Nie na wiele się to zdało. Przez jakieś 10 minut próbowałam przestać być siwa. W końcu doprowadziłam się do takiego stanu, że mogłam wyjść na ulicę. Włosy były świeże, ale w tym czasie umyłabym je i wysuszyła.

Jutro napiszę recenzję jednego z moich korektorów, jeszcze nie wiem którego :)

Kolejne rozdania

Dziewczyny się postarały i oto co dla was przygotowały:
1. Rozdanie u Lady In Purple
 Szczegóły tu :)
 2. Rozdanie u simply_a_woman
 oraz nagroda pocieszenia :)
Szczegóły tu :)
3. Rozdanie u PysiaPatrysia
 Szczegóły tu :)
 4. Rozdanie u youtubowiczki.pl

Szczegóły tu lub tu :)

Sama zamierzam zrobić jakieś rozdanie, gdy liczba obserwatorów dobiję do 50 :)

niedziela, 10 kwietnia 2011

Lovely, Be Glamour Sparkling Lip Gloss

Jak zapowiadałam zamierzam dzisiaj opowiedzieć wam o błyszczyku Lovely, Be Glamour Sparkling Lip Gloss
Informacja z wizażu:
Błyszczyk z witaminą E, dostępny w kilku różnych kolorach i zapachach (jeżyna, wanilia, kokos, grapefruit, mango, mix fruit, miód, cola, czekolada, cappuccino). Ma unikalną końcówkę aplikacyjną w formie pędzelka, który zakręca się, aby uniknąć rozlania. Wygładza powierzchnię ust i powiększa je optycznie. Daje efekt chłodzenia.
Skład: hydrogenated polyisobutene, mineral oil, cyclopentasiloxane menthol crystals 12-hydroxystearic acid phenyl trimethicone tocopherol acetate fragrance propylene glycol (and) polysorbate 80 (and) chlorophyllin copper complex (and) lactose paprika extract pigments: +/- ci 77891, 15850, 19140, 75120, 26100, CI45380

Lovely, Be Glamour Sparkling Lip Gloss to mój ukochany błyszczyk jeszcze z dzieciństwa. Teraz już raczej go nie używam, dlatego, że wycofano szafę Lovely z mojego Rossmanna i nie jestem zwolenniczką błyszczyków.

W tym momencie mam wersję waniliową. Nie jest to mój pierwszy błyszczyk tej firmy, ale reszta zniknęła w tajemniczych okolicznościach.

Wszystkie mają piękne zapachy. Nie chemiczne. Faktycznie chłodzą, ale po jakimś czasie od otwarcia coraz słabiej aż w końcu całkiem przestają. Są dość gęste i kleją się, ale można to im wybaczyć, ponieważ są trwałe jak na błyszczyki. Dają efekt tafli wody. To najbardziej w nich lubię. Moja wersja jest bez albo ma malutkie drobinki, których na ustach nie widać.

Aplikator to pędzelek, z którego mogą wypadać pojedyncze włoski. Nie jest idealny, ponieważ czasami się zacina i trzeba mocniej nacisnąć, żeby coś z niego poleciało. Jednak lubię go, ponieważ zawartość błyszczyka się nie wylewa i nie muszę później wycierać całej torebki z niego.





Wiem, że inne smaki mogą dawać delikatny kolor, ale mój błyszczyk jest bezbarwny.





(Usta bez niczego)
(Usta z błyszczykiem)
Cena: ok. 7 zł
Pojemność: 10 ml
Ocena: 4/5

W następnej notce mały haul zakupowy :)

Aaaa! Ponawiam pytanie, ktoś wie co zrobić, żeby nie było takich przerw między linijkami?

Zapowiedź

Jutro albo dzisiaj, jeśli dobrze pójdzie, będziecie mogli przeczytać recenzję błyszczyka Lovely, Be Glamour Sparkling Lip Gloss. 
 (zdjęcie nie moje, ale skopiowane z wizaz.pl)
Recenzja właściwie już jest gotowa, ale mój aparat się rozładował i muszę poczekać aż naładują się akumulatorki. 
A więc do przeczytania :)

piątek, 8 kwietnia 2011

Przepis na piękno

Przez ostatnie kilka dni spałam po 9-10 h. Moja skóra promienieje. Aż sama się nie mogę nadziwić. Tak więc od dzisiaj przepisem na piękno dla mnie jest SEN :)
Teraz muszę tylko popracować nad cieniami pod oczami, ale to już chyba praca na wakacje :D

Carmex :)

Dzisiaj opowiem wam o pomadce, którą używałam całą zimę i jestem nią oczarowana :)

Informacja z wizażu:
Świetny balsam do ust używany przez większość gwiazd Hollywood. Każda szanujaca się modelka ma go w torebce. Zalecany jest wszystkim tym, których usta wystawione są na długotrwałe działanie czynników atmosferycznych (słońce, mróz czy wiatr). Po zastosowaniu balsamu usta stają się pełniejsze i bardziej jędrne, a przede wszystkim nawilżone i odżywione. Balsam leczy suche kąciki ust oraz niepowtarzalnie radzi sobie z opryszczką, nadaje również delikatny połysk i niesamowite uczucie świeżości i delikatnego chłodu.
Ze względu na obecność kwasu salicylowego nie powinien być używany przez osoby uczulone na salicylany.

Skład:  Petrolatum, Lanolin, Cetyl Esters, Theobroma Cacaou Seed Butter, Cera Alba, Paraffi, Camphor, Menthol, Salicyl Acid, Aroma, Vanillin.


Carmex pierwsze wrażenie wywarł na mnie dość średnie. Wyszłam z drogerii i posmarowałam sobie nim usta, które zaraz zaczęły mrowić. Miałam wrażenie chłodzenia. Od razu naszły mnie myśli: nie nadaję się na zimę! Nic bardziej mylnego. Na szczęście Carmex chłodzi moje usta tylko po dość długim czasie nie używania go. Kiedy robię to codziennie wargi przyzwyczajają się.
Wybrałam klasyczną wersję w słoiczku, ponieważ na youtubie usłyszałam, że ta jest najlepsza. W Polce dostępne są jeszcze w sztyfcie oraz tubce. W innych krajach można dostać inne wersje smakowe/zapachowe. U nas można tylko wiśniową w tubce, którą moja przyjaciółka szczerze poleca. Ja nie miałam okazji wypróbować.
Wiele ludzi narzeka na zapach. Jest dość intensywny w opakowaniu, ale na ustach (przynajmniej u mnie) szybko się ulatnia i go nie czuć. Carmex pachnie kamforą, którą ma w składzie. Czasami jak się wwącham mam wrażenie, że czuję w nim budyń. Mi ten zapach nie przeszkadza, ale wiem, że dla niektórych jest drażniący.
Jak widać na zdjęciu sięgam już dna. Zaczęłam używać Carmex w listopadzie. Robię to codziennie, zwykle dwa razy dziennie. Sami więc oceńcie wydajność.
Carmex w słoiczku pozostawia na ustach delikatny połysk. Nie rzuca się w oczy. Mi bardzo się podoba ten efekt.
(efekt przy nakierowaniu na światło)
Zawsze używałam pomadek Nivei. Carmex ma inną konsystencję. Nie umiem jej określić. Nivea jest tłusta, a Carmex jakby żelowy (?).

Jedyne co mogę zarzucić mojej pomadce to sposób aplikacji. Jest trochę niehigieniczny, ale są inne wersję, więc dla każdego coś się znajdzie :).
Mam nadzieję, że pomogłam komuś:)
BTW przepraszam za porysowane opakowanie, ale całą zimę Carmex był w mojej kieszeni razem z drobnymi, kluczami itp. :)